W środę rano ostatecznie opuściłam Sfax i zaczęłam powolny powrót do domu. Nie lubię rozstań ani pożegnań, nie lubię tęsknić, ale jest jeszcze tyle niesamowitych ludzi do poznania na tym świecie. Nie ma co stać w miejscu, czy obracać się za siebie, trza iść dalej. Jest początek to i koniec być musi. Ale każdy koniec to dobry moment na nowy początek. :)
Dwa dni spędziłam w Sousse. A teraz jestem w Tunisie, skąd mam lot powrotny do Polski. Nic dwa razy się nie zdarza. W Tunisie byłam już kilka razy i za każdym z nich to miasto wydaj mi się kompletnie inne.
I pomyśleć, że rzeczy tak zwykłe, gdy ich zabraknie stają się niezwykłe. No ot na przykład cukier... z arabskim napisem, w Tunezji go na pęczki, a w Polsce... o taki będzie trudno. :P
bardzo podoba mi się to pierwsze zdjęcie, z owockami. szerokiego nieba ;)
OdpowiedzUsuńteż je lubię. chociaż ja tam widzę bardziej warzywniak. :P z tunezji wylatuję w niedzielę po południu, ale nie wiem jak będzie z internetem, więc wzięłam się za podsumowania, ale jeszcze mam wiele do napisania. ;)
OdpowiedzUsuń