Obudziłam się dzisiaj wcześniej niż zwykle. Byłam umówiona z kolejnym znajomym. Ja wybrałam miejsce spotkania, ale że kiepsko orientuję się w nazwach wysłałam mu zdjęcie, żeby mieć pewność że opis jest wystarczająco dokładny. No więc jednak nie był. Okazało się że czekał na mnie dokładnie po drugiej stronie mediny. I żeby mnie znaleźć musiał okrążyć całe stare miasto. Zajęło mu to całkiem sporo, bo szedł na około murów, znaczy się od zewnątrz.
Dla żartu zapytał mnie czy wiem jak przejść przez środek, więc zdziwił się wielce gdy moja odpowiedź była twierdząca. Była to nie lada przyjemność prowadzić mieszkańca tego miasta po jego własnym starym mieście. :D W Sfaxie przeciętni mieszkańcy nie wchodzą tu zbyt często i nie wiedzą zupełnie jak tam się odnaleźć.
Jestem absolutnym fanem tego miejsca, które nadal stara się i przygotowuje do wpisania na listę UNESCO. Za każdym razem jak tam wchodzę, a byłam tam już nie raz, czuję się jak w filmie typu Indiana Jones i bardzo lubię to uczucie. Puki jestem w Sfaxie wzięłam sobie za małe wyzwanie nauczyć się poruszać tam ciut lepiej niż wiedzieć jak przejście na przestrzał.
Koty śmieciojady. Kiedy pierwszy raz ktoś ze znajomych powiedział mi, że większość mieszkańców Tunezji nie lubi kotów pomyślałam: cóż za dziwni ludzie. Ale po pewnym czasie odkryłam, że gdybym urodziła się i mieszkała tylko w tym mieście mogłabym dołączyć do tej niechlubnej większości. Mają tu wyjątkowo paskudne koty, których osobiście trochę się boję. Nie upolowałam tu aparatem żadnego reprezentatywnego, musicie mi uwierzyć na słowo, bo ten wygląda całkiem w porządku, tak czy inaczej patrzył na mnie tymi swoimi ślepiami jakby chciał odgryźć mi nogę. Serio. :P
Dzisiaj była przepiękna pogoda, nie mam pojęcia ile stopni, ale jak dla mnie to był taki ciepły wiosenny dzień na polskie warunki pogodowe, bardzo miło mieć taką zimę. Acz dzieciństwo bez śniegu... nie nie zdecydowanie wolę polską pogodę. :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz