środa, 4 lipca 2012

kierunek brazylia.

Dwa dni przed wylotem wykorzystałam co najmniej w stu procentach. Co prawda trochę czasu zabrakło i pakowałam się do dokładnie ostatniego momentu, ale to jak nic dobrze wróży temu wyjazdowi. Rano zaczęłam się stresować, ale zanim koła samolotu na Balicach oderwały się od ziemi z powrotem byłam już całkiem spokojna. Najtrudniejszy jest ten pierwszy krok.



Lot Kraków-Frankfurt miał opóźnienie na tyle istotne, że ze stanu 'całkiem dużo czasu na lotnisku' zrobiło się 'na styk mało'. Miałam już kiedyś między lądowanie w tym miesicie, nawet kilka. Natomiast nigdy nie byłam w części dla rejsów międzykontynentalnych. Czuć tam powiew braku Europy. Ze swoją wyjąco białą skórą na rodzinnym kontynencie poczułam się ciut obco. Ostatni krok przed tym jak na półtora miesiąca stanę się gościem, przechodniem przez cudzą ojczyznę. Zdałam też sobie sprawę, że jest pewne uzasadnione niebezpieczeństwo, że na żywo usłyszę polski język dopiero za miesiąc w meksyku. Cóż, będę tęsknić.



Pewien bywalec transatlantyckich lotów powiedział mi przedwczoraj, że wybór miejsca przy oknie nie był najbardziej rozsądnym. Tak więc spieszę powiedzieć, że zgodnie z tym co sobie wróżyłam obok mnie siedziało dwóch sympatycznych panów i nie było żadnego problemu jeśli tylko chciałabym przejść. Natomiast znając siebie nie byłam też zaskoczona, że większość z jedenastogodzinnego lotu najzwyczajniej w świecie przespałam. I w tym celu siedzenie przy oknie jest nie zastąpione.

Nie jestem nadmiernym fanem latania. Moje pierwsze wspomnienie z dzieciństwa na temat samolotów ogranicza się do tego, że podniebne podróże bolą w uszy i że słuch udało mi się odzyskać po nie przymierzając tygodniu. Doceniam jednak możliwości logistyczne jakie daje powietrzny transport. Jak by się tak dobre przyglądnąć, to w mniej niż dzień zrobiłam istotnie większą trasę niż Kolumb w swej najbardziej znanej wyprawie. Co więcej w moim przypadku bez szkorbutu, ani narażania życia, radośnie mogę też donieść ze cała załoga przeżyła. Tak oto i ja odkrywam Amerykę.



Uwielbiam ten moment przy starcie i lądowaniu, gdy budynki, auta, drzewa wyglądają jak zabawki. Są na tyle daleko, że wydaja się malusieńkie i na tyle blisko by nadal dobrze widzieć detale. Ciężarówki, które bez trudu wydają się mieścić i po kilka na dłoni. Domy jak pudełka od zapałek. I te rośliny, które w najkrótszej drodze kojarzą mi się z makietami do gier RPG, które pieczołowicie budowali, kleili i malowali moi koledzy w gimnazjum. Świat który na co dzień jest tak dumny i wielki teraz wydaje się dać zamknąć w jednej ręce. Po horyzont wielka farma mrówek. ;)



Na lotnisku w Sao Paulo musiałam odebrać bagaż, wyjść ze strefy gdzie siedzą tylko podróżujący i poczekać aż będzie co najwyżej cztery godziny do odlotu, żeby móc nadać walizkę w dalszą podróż. Dzięki temu dziwnemu zwyczajowi mogłam rozglądnąć się nieco po okolicy. Tu tak wiele (aż chciało by się powiedzieć wszystko) jest inaczej. :)



W końcu jestem w Sao Luiz. Z lotniska odebrały mnie dwie miłe Brazylijki, które przez całą resztę dnia pokazywały mi miasto. Kąpałam się już w oceanie. Postanowienie na najbliższe kilka dni: muszę nieco zbrązowieć, żeby tak się nie wybijać z tłumu. Dziewczyna która mnie gości powiedziała, że ta moja przeraźliwa biel to nic, najbardziej demaskuje mnie zaróżowienie skóry słońcem. Uf, jak dobrze, że u mnie ten stan trwa krótko.

2 komentarze:

  1. Irenkaaaa!!! Tak się cieszymy,żeś cała i zdrowa :)
    Olek mówi,że po Wiśle nie powinnaś już mieć problemu z Oceanem :D
    Czekamy na dalsze zdjęcia i relacje!! I tylko nam się nie zakochaj :P

    OdpowiedzUsuń
  2. wiesz jak to działa. na złość mamie odmrożę sobie uszy. ;)
    chwilowo przeżywam stan zakochania brazylią. tu jest jak
    we śnie, aż się boje, że się obudzę i okaże się, że jestem
    nadal we własnym łóżku w krakowie. :P

    dzisiejszy dzień był pełen wrażeń, ale coś czuję, że nie mam
    na tyle siły żeby to wszystko opisać. natomiast w dużym skrócie:
    łał. w rozwinięciu: tu jest niesamowicie. wszystko mnie zachwyca.

    OdpowiedzUsuń