sobota, 25 sierpnia 2012

kraków. dom.



Kraków to moja miłość i nie mam do tego żadnych wątpliwości. Mogę zwiedzać inne miasta, zachwycać się nimi, nie zmienia to faktu, że moje serce jest tu. Ja mam ograniczoną funkcję tęsknienia. Jak byłam daleko to nie czułam, że muszę wracać na ten tychmiast do domu, ale trzeba było widzieć jak przez kilka pierwszych dni oczy mi się śmiały do każdego kawałka grodu Kraka. :)



Dobrze mi tu i jeśli pewnego dnia wyjadę na bardziej stałe, to będę potrzebować na prawdę poważnego powodu. Jak to ktoś ładnie powiedział o tańcu belgijskim: nie ważne z kim się tańczy, ale do kogo się wraca. ;)



Podróż nie jest tylko o tych miejscach, które się odwiedziło. Na odbiór składa się w całość pięknych momentów i ludzie, których się poznało. Drobne rzeczy. Pierwszą podróż do obu ameryk uznaję za udaną. Mam nadzieję, że kiedyś jeszcze wrócę do Sao Luis. Tym czasem zostaje tyle dobrych wspomnień i cały wielki świat do odkrycia. :)



Przyznaję, nieco tęsknie za Brazylią. Takie głupie uczucie, gdy poznaje się wspaniałych ludzi by spędzić z nimi tylko kilka chwil. Bywa, że masz jedną szansę w życiu by coś zrobić, jak spadające gwiazdy. Wtedy się czuje taką chęć życia, chwytasz chwilę pełnymi garściami. Miesiąc to tak krótko.



PS Obiecuję, że napiszę jeszcze coś o Amerykach, ale niełatwo się wraca do normalnego życia. :P

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz