środa, 2 lipca 2014

słowacki raj.


Wytargowane jedno euro mniej za nocleg, jedno euro mniej za parking plus euro i dziesięć złotych za wstęp do barku narodowego stan portfela: 13 groszy, euro cent, zestaw agrafek i kilka wsuwek. Czyżbym znów wracałam z niewielką rezerwą finansową z wyjazdu... no dobra tym razem miałam kartę, ale na nie wiele ona się zda bez bankomatu.


Dalej nie do końca łapię jak krainę geograficzną można nazwać rajem, ale grunt to dobry marketing, nazwa chwytliwa i wpada w ucho. Cóż jak dla mnie to na raj to ciut zbyt mało bezpieczne, więc bardziej skłaniałabym się w kierunku słowackiego czyśćca. :P


Miejsce mocno oblegane przez rodziców z dzieciakami w każdym wieku. Acz tam się aż prosi o wypadek. Tu i tam stan zabezpieczeń szlaku pozostawia nieco do życzenia. A dla mniej skoordynowanych lub chwilowo nieskoncentrowanych może się to skończyć i śmiertelnie... ok może jestem przewrażliwiona. Ale jak się potknęłam zaraz przy ~20 metrowej przepaści to coś kojarzę, że zrobiło mi się ciepło. ;)


Nie chciałabym brać odpowiedzialności za dzieci swoje (hipotetyczne) lub cudze, tak czy inaczej samemu można się tu poczuć jak dziecko. Można bezkarnie pobrodzić w wodzie, wspinać się po skałkach, drabinach, łańcuchach, przeprawić wiszącym mostem.


Czasem zaskakiwało, że szlak biegnie właśnie tenty, że można by go poprowadzić jakoś spokojniej i przy okazji nudniej. Tak tak, na zdjęciu pod spodem to szlak jest. Samym środkiem doliny, samym środkiem potoku.


W zależności od podejścia może to kosztować dużo stresu lub sprawiać sporo radości. Ale może fakt odpłatnych na Słowacji akcji ratunkowych coś wyjaśnia... w końcu trza sobie budować rynek zbytu. :P


Tak czy inaczej lęk wysokości doradzam zostawić w domu lub wybierać ten najspokojniejsze trasy, w przeciwnym wypadku wycieczka może nie sprawić przyjemności.


Natomiast rządnym przygód turystom z dobrą koordynacją ruchową, którym nie straszne są niespodziewane zastrzyki adrenaliny serdecznie miejsce polecam. W końcu co tu dużo marudzić, mi Słowacki raj całkiem się spodobał. :) 


Może ciut przerysowałam, bo nie jest tam tak suuuuper niebezpiecznie, niemniej jednak nadal fascynuje mnie ile wypadków w tym śmiertelnych mają tam rocznie. Ej ale nie zdarzyło mi się nigdy w polskich tatrach zastanawiać czy jakieś miejsce jest wystarczająco zabezpieczone, no i raczej deficytów koordynacji na tle społeczeństwa nie mam. A tu kilka razy miałam mocne wątpliwości co do bezpieczeństwa.

2 komentarze:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. może jestem skrzywiona po zajęciach z pediatrii, bo mam w głowie że dzieci albo rodzą się chore, albo w krótkim czasie one same sobie lub ktoś im robi krzywdę. więc takie spadanie z urwiska wydały mi się całkiem naturalną konsekwencją bycia dzieckiem. :P nie no a tak już serio, to nie jest trudne sobie tam zrobić krzywdę.

    OdpowiedzUsuń