sobota, 15 września 2012

norwegia. pierwsze spotkanie.



Tym razem wylądowałam w Oslo. Mimo tego, że oczy zamykają mi się nawet jeśli by je podeprzeć zapałką postanowiłam coś tu napisać. Odkładanie na później w tym przypadku zwyczajnie nie ma sensu, później nie istnieje. Jutro pewnie będzie dużo ciekawych, świeżych tematów i jak zwykle niedobór czasu. Za wszelkie krzywd na języku polskim jakie mama potencjalnie ogromną szansę zrobić serdecznie przepraszam. Już ubolewam z tego powodu. :P



Dziś razem z mamą zwiedzałyśmy ponoć najciekawszy i największy skansen na świecie. Rzeczywiście miejsce przepiękne i niezwykłe budynki. Norweskie perełki architektury oraz te całkiem zwykłe, stare, wiejskie domki zwiezione z całego kraju, okraszone parkiem.



Czy wiecie.... co to jest kościół słupowy?

Wisienką na torcie całego muzeum jest kościół słupowy z Gol. Jeśli dodam, że został wzniesiony około roku 1200 i jest jednym z tylko 30 zachowanych do tej pory, sprawa się nieco wyjaśnia. Świątynie takie powstawały na terenie Norwegii, gdy wiara chrześcijańska mieszała się jeszcze mocno z nordycką mitologią. Oprócz krzyży widnieją, więc tu i ówdzie łypiące beztrosko smocze głowy. Obecnie zaś te budowle należą do najstarszych drewnianych zabytków europy. Replika tego konkretnego kościoła została postawiona na Florydzie w Disneyland'zie i ma symbolizować Norwegię.

Kościół słupowy z Gol. Przeniesiony na półwysep Bygdøy na terenie Oslo w 1884 roku.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------

Skansen ma przepiękne wystawy. Niestety ze względu na czas otwarcia nie udało nam się zobaczyć ich za wiele. Te jednak, które obejrzałam zaskakiwały prostotą i starannością wykonania. Niektóre z prezentowanych eksponatów nie były ani nieprzeciętnie stare, ani drogie, ani też piękne. Zwykły norweski dom, normalne wnętrze, a jednak coś urzekającego i intrygującego.

Ta część wystawy po prosu mnie urzekła. Za to właśnie chyba lubię skanseny.

Oczywiście były i zabytkowe przedmioty w pełnym i najbardziej oczekiwanym tego słowa znaczeniu. Sale urządzone z taką samą dbałością o detal i gustem dodawały smaku zwiedzaniu. Niespodzianki czaiły się co krok. To droga donikąd, to niepozorna ścieżynka do najbardziej czarującej polany z najcenniejszymi budynkami, to chałupka podtrzymywana za line przez drzewo, to znowu żywy inwentarz przy chatkach już od wielu lat opustoszałych.

'Koń jaki jest, każdy widzi'.

Jest i nawet strach na wróble przy paru skromnych grządkach prawdziwych, nieściemnianych warzyw made in Norway. ;) Bardzo pozytywne wrażenia. Że jest największym skansenem potrafię uwierzyć, bo to przymiotnik w miarę łatwo przeliczalny na cyferki, a że najciekawszy... no nie wiem, jeszcze nie wszystkie  odwiedziłam, ale zdecydowanie godny polecenia. Sprawdźcie sami. :)

Jakby ktoś nie widział, to strach na wróble. ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz