czwartek, 2 maja 2013

krk - ljubljana.


Dużo się dzieje i mam mało czasu żeby pisać, więc podejmując rozpaczliwą próbę bycia na bieżąco pominę dzień wczorajszy i nie napiszę, że zwiedzałyśmy Punat i Baška, świetną plażę i interesujących zabytków. Może uda mi się opisać to kiedyś indziej już z Krakowa, acz nie przywiązywałabym się do tej myśli nadmiernie. :)


Tak w skrócie zwiedziłyśmy nieco tą wyspę podróżując stopem po wyspie i mimo tego, że nie udał się zwiedzić wszystkich zaplanowanych rzeczy zdecydowanie warto było.


Na wylotówkę z Krk dostałyśmy się w samo południe idealnie najgorszy moment: żar z nieba, zero cienia, pionowo z góry słońce i rzecz jasna mało kto jeździ w tak przychylnych warunkach.


Z tego upału wyrwało nas auto poezja. Urocze białe auto dostawcze z sympatycznym panem kierowcą. Na szczęście Kinga opanowała już Chorwacki w stopniu w miarę komunikatywnym.


Wnętrze samochodu było trudne do opisania. Z drugiej strony robiło to na nas na tyle duże wrażenie, że jak nasz kierowca postanowił wysiąść na stacji benzynowej obie wyciągnęłyśmy aparaty i uwieczniłyśmy absolutnie niepowtarzalny widok. :)


Pan był taki miły, że na naszym miejscu położył biały ręcznik cobyśmy się nie ubrudziły za bardzo, sam miał worek foliowy jak widać na zdjęciu powyżej.


Natomiast nasze bagaże podróżowały w takim zacnym towarzystwie. ;) Ale tak całkiem już serio nie było źle  i dostałyśmy się w kolejne dobre do dalszej podróży miejsce. Tam złapałyśmy polaków, którzy wysadzili nas już w nie aż tak strategicznym miejscu i mogłyśmy się smażyć bez żadnych perspektyw na cień na mało uczęszczanej, lokalnej drodze przez niespełna godzinę.


Dalsza część podróży poszła już bardzo sprawnie, acz nie udało nam się dotrzeć do Škocjanskich Jaskiń na co bardzo liczyłam. :( Może uda się to nadrobić innym razem. Tym czasem jesteśmy już w Lublanie (Ljubljanie).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz