Z opóźnieniem prawie trzytygodniowym, ale chronologia zachowana. :P Naszła mnie ochota opowiedzieć o wycieczce na którą nie wiem czy bym kogoś namawiała. Acz nie powiem bardzo mi się podobało i zadowolona jestem że się nią wybrałam.
Tarnów uzyskał prawa miejskie w 1330 roku, może poszczycić się kilkoma zabytkami. Rynek wraz z ratuszem, katedra, kamienice, domy, dworek, a w oddali zamek Tarnowskich. Jednak nie to zrobiło na minie wrażenie.
Niecałe 100 kilometrów prościusieńko na wschód od Krakowa, że autostrada nowa to już w ogóle rzut kamieniem. Natomiast jak dotarłyśmy na miejsce to miałam wrażenie że przeniosłam się w czasie i przestrzeni. Znacznie dalej i co najmniej 50 lat wstecz. Nie wiem jak wyglądało życie 50 lat temu, ale tak mi się ono wyobraża.
W pewnym momencie nawet zaskoczyło mnie że ci ludzie mówią w języku dla mnie zrozumiałym. Tak w sumie to co mówili chyba zdumiewało mnie najbardziej. Niby miasto i to miasto od dawna... ale jakoś tak zupełnie inaczej. Trochę jak skrzyżowanie małego włoskiego miasteczka (wąskie urokliwe uliczki), z żydowską dzielnicą (sporo żydowskich śladów obecności kiedyś dawno) z małą wioską gdzieś na końcu polski. Tak żeby przyjechać zobaczyć na chwilę bardzo urokliwe miejsce.