poniedziałek, 1 lipca 2013

taksówką do kartaginy.


Na nieco ponad jeden dzień w Tunisie, dziś skoro świt samolot do Sfaxu. Pierwsze spotkanie z Tunezją zaliczone. Nie jest to co prawda miłość od pierwszego wejrzenia, ale powoli stwierdzam, że Tunezja da się lubić. Jest ciepło, orientalnie, a francuski okazuje się być bardziej zaletą niż wadą. Mimo mojej ugruntowanej niechęci do tego języka czuję, że przez ten miesiąc się z nim trochę zapoznam.

Zwiedzanie rozpoczęłam od położonej kilkanaście kilometrów od Tunisu Kartaginy, a właściwie od Term Antoniusza. Nie wiedziałam czego się można spodziewać po tym obiekcie z listy UNESCO. Kiedy rozpoczęłam zwiedzanie przypomniał mi się żarcik, rozsyłany kiedyś namiętnie przez Madzioła.


Archeologia super, ale jak kupa kamieni ma się nadawać do zwiedzana to było by uroczo gdyby nie zmuszać fantazji tworzyć całego obrazu od zera. Jak dla mnie ta konkretna egzamin zdała. Cudnie jak moja wyobraźnia ma nawet dach. :]


Miejscami bardzo klimatyczne ruiny, a dzięki temu, że zwiedzałam sama czasem mogłam się wsłuchać, czy może echo nie przyniesie jakiś rzymskich szeptów.


Ze względu na ograniczenia czasowe zwiedziłam tylko termy, ale jest szansa, że jeszcze tu wrócę w ramach wycieczki zorganizowanej. :) Wtedy opowiem coś więcej, bo na razie moja wiedza jest wyrywkowa.


Tak czy inaczej nauczyłam się, że nawet jak coś wygląda tak (patrz zdjęcie wyżej), to nie ma co się dać zwieść pozorom. Za rogiem czekało zgrabne antyczne pomieszczonko z nieźle zachowaną mozaikową posadzką. Zupełnie nie ogrodzone, więc gdybym chciała mogłabym sobie deptać do woli.


Następnym punktem programu było Sidi Bou Said. Dobrze, że mam kilka biletów z wczorajszej wycieczki, bo bym momentami nie potrafiła odnaleźć się na mapie. W hotelowej recepcji zapytałam czy taksówkarz mówi po angielski, odpowiedziano mi że trochę. Nie było co liczyć na mojego kierowce, jego angielski był gorszy niż mój francuski. :P Sporo do mnie mówił, ale jeśli się zdekoncentrowałam lub zapomniałam jakiejś nazwy było nie możliwe dopytać.


Nadal tutaj nie ogarniam granic. Co mogę, a czego nie koniecznie, co jest bezpieczne, a co źle widziane. Mimo upału zwiedzałam w długich spodniach, a przez pewien czas też w długim rękawie. Jedyne co wiem to, że moje odkryte ramiona mogą budzić zgorszenie.


Zwiedzając miasteczko kompletnie nie miałam pomysłu jak daleko mogę się zapuścić. Wyznacznikiem było czy w promieniu wzroku są jakieś białe roznegliżowane w ujęciu arabskim kobiety, czy nie. Zauważyłam też, że mimo tego, że taksówkarz zadeklarował, że będzie na mnie czekał w aucie, chodził za mną w pewnej odległości tak, że dało się nie zwrócić na niego uwagi.


Zwiedziłam typowy arabski dom z przed wieku lub dwóch. Na bilecie napisane jest Dar el Snnabi, ale jeszcze nie wiem co to znacz, w swoim czasie rozwikłam i tą zagadkę. :P


Tak czy inaczej miejsce warte zobaczenia, a przynajmniej jak ktoś spędził w Tunezji tyle czasu co ja. Z dachy budynku rozciąga się panorama Tunisu. Spotkała mnie tutaj zaskakująca rozmowa. Podeszła do mnie starsza pani i zapytała czy mówię po rosyjsku, na co że nie, tylko angielski i polski. Ten polski dodałam tylko po to żeby wiadomo było czemu mój angielski wygląda tak jak wygląda. Ku mojemu zaskoczeniu pani ucieszyła się i przeszła na polski i nie że płynny i bez zająknięcia, taki lekko z rosyjska. Okazało się że pani jest ze Lwowa. :)


I jeszcze zdjęcie pod hasłem żeby nie było, że mnie tam nie było. Przy okazji uwieczniony niedokończony malunek henną na mojej ręce.


Ostatnim odwiedzonym miejscem była medina = stare miasto. Tylko szybki rzut oka na Avenue Bourguiba, którą w przewodniku porównywano z Polami Elizejskimi. Może mi się coś źle kojarzy, ale jak ostatnio byłam w Paryżu nie widziałam tam drutu kolczastego przez środek deptaka. Natomiast tunezyjski odpowiednik m go na kilometry, dosłownie. A oprócz tego co najmniej dwa wozy pancerne i sporo żołnierzy.


Pięknie i niedbale, to mój obraz Tunezji na dziś. Najlepszą ilustracją tego co mówię jest zdjęcie poniżej. :)


5 komentarzy:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. a czy malunek na ręce już jest dokończony?
    proszę o wieści z dzisiaj

    OdpowiedzUsuń
  3. Lubię te Twoje zapiski podróżne ze spostrzeżeniami. More, please ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. też bym chciała częściej pisać, ale internet miewam tu rzadko i krótko. jest szansa ze od jutra sie to poprawi. pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń